Spotkanie sympatyków i czytelników "Na Szlaku" w Gołdapi.
W dniach 26-28 czerwca 2009 roku miało miejsce spotkanie sympatyków miesięcznika "Na Szlaku". Udział w spotkaniu wzięło 13 osób. W tym redakcja w postaci naczelnego Krzysztofa R. Mazurskiego, Andrzeja Rumińskiego i Piotra Dacko. Byli też Jadwiga Piłat, Gabrysia Kowalczyk, Mirosława Wożniak\wszystkie z Olsztyna\, Maria Litwiniak z Rumi oraz rodzina Wysłouchów: Juliusz, Teresa, Krzyś, Szczepan Torunia\, oraz Anna i Krzysztof Tęcza ze Zgorzelca.Imprezę, jak wszyscy wiedzą, zorganizowała koleżanka Mirka. Zamieszkaliśmy w ośrodku wypoczynkowym nad samą wodą, ale nieco w oddali od samej Gołdapi.Wiadomo jednak, że prawdziwi turyści zniosą wszystkie niedogodności. Po kolacji ustalono plan działania na następny dzień i poszliśmy nabierać sił.
Ranek był dosyć zachęcający. Trzy osoby wybrały się na trasę rowerową. Rodzina Wysłouchów wyruszyła na trasę pieszą. A reszta zapakowała się do dwóch samochodów i pognała na z góry upatrzone pozycje. Dotarliśmy do miejscowości Stańczyki, gdzie znajdują się dwa mosty kolejowe wybudowane w latach 1912-14 oraz 1923-26. Na pierwszym ułożono tory a na drugim już niezdążono. Obiekt ten o długości 250 metrów i wysokości 36,5 metra nazywany jest Akweduktami Północy. W chwili obecnej prowadzone są tu prace remontowe. Trwa budowa nowego parkingu na górze. Teraz niestety trzeba wdrapywać się po ponad siedemdziesięciu, bardzo męczących schodach, na górę. Ale warto. Widok może nie jest powalający ale gdy się spojrzy w dół, na płynącą jarem rzekę Błędziankę, to czuć tą wysokość. Ale aby spowrotem dotrzeć na parking trzeba zejść z drugiej strony, pokonując tym razem dwa razy tyle stopni co pod górę.
Kolejnym punktem programu był Suwalski Park Krajobrazowy. Zaparkowaliśmy przy budynkach dyrekcji i po wykupieniu biletów udaliśmy się na pieszą wyprawę obliczoną na około 9 kilometrów. Mimo, że od gór dzieliły nas setki kilometrów, to trasa wcale nie była łatwiejsza. Ciągle szliśmy w górę i w dół. W górę i w dół. Początkowo ruszyliśmy tzw. Ścieżką poznawczą "Dolina Czarnej Hańczy". Przemknęliśmy koło żeremi bobrowych, doliny zawieszonej, rezerwatu "Głazowisko Bachanowo nad Czarną Hańczą", aż dotarliśmy do jeziora Hańcza. Najgłębszego w Polsce! Następnie przeszliśmy do miejscowości Wodziłki. Tam nie tylko zobaczyliśmy molennę staroobrzędowców, ale także najprawdziwszą banię, gotową do wynajęcia. Urocze prawda? Teraz pozostał nam już tylko powrót do miejsca gdzie zostawiliśmy samochody. Ale najpierw jeszcze trochę wysiłku - wdrapaliśmy się na punkt widokowy w Tortulach. Warto było. Następnym celem była Góra Cisowa koło Gulbieniszek. Niby zwyczajna górka, ale okazało się iż ma ona jeszcze jedną nazwę. To Suwalska Fudżijama. Po takim fascynującym dniu znaleźliśmy chwilę ukojenia i odpoczynku w Jeleniewie, gdzie serwowano prawdziwe kartacze. Nie sposób było się oprzeć.Po powrocie na bazę długo trwało omawianie tego co zobaczyły poszczególne zespoły.
W sobotę wyruszyliśmy w takich samych składach. Tym razem wybraliśmy teren po przeciwnej stronie Gołdapi. Najpierw jednak zwiedziliśmy samo miasteczko. I o dziwo spotkaliśmy grupę rowerzystów z Bogatyni, którzy właśnie poznawali piękno tych terenów. Trafili się nawet znajomi. Tego dnia ograniczyliśmy jednak ilość zwiedzanych obiektów, ponieważ wieczorem miał przybyć do nas zaproszony gość. Nie wypadało więc się spóźnić. Zobaczyliśmy zatem, zupełnie przypadkowo, elektrownię wodną w miejscowości Rożyńsk Mały. Oprowadził nas tam sam właściciel, który opowiedział jak to wszystko zbudował. Następnie zdobyliśmy Piękną Górę. Co prawda jest tam fajny wyciąg krzesełkowy, ale nieczynny. I spotkała nas miła niespodzianka. Gdy mieliśmy już wracać ,z drugiej strony góry dotarli do nas Wysłouchowie. Niezamierzone ale bardzo miłe spotkanie. Teraz pojechaliśmy w okolice Żabina gdzie w Rapie znajduje się coś niesamowitego, a mianowicie piramida. Jest to grobowiec rodziny von Farenheid. Zbudowana przed rokiem 1811 na planie kwadratu ma prawie 16 metrów wysokości. Zewnętrzne ściany nachylone są pod katem 70 stopni, a wewnętrzne, tak samo jak w piramidzie Cheopsa, czyli pod katem 51,52 stopnia. Budowla ta uważana jest za tak zwane miejsce magiczne. Krzyżują się tu bowiem trzy linie promieniowania geomantycznego. Ale w prawdziwe uniesienie wprowadziły zwiedzających, czyli nas, dwie dziewczynki: Ewelina i Patrycja, które w przepiękny sposób przekazały nam to co wiedzą na temat tego miejsca. A trzeba przyznać wiedziały sporo i przekazywały swoja wiedzę wyśmienicie. Tutaj spotkała nas druga miła niespodzianka. Panie sprzedające miód dały nam kartę zostawioną przez zespół rowerowy z informacją, że byli tu i jadą do Ściborek. I faktycznie tam się spotkaliśmy. Zatem już razem zwiedziliśmy "Republikę Ściborską". Gospodyni oprowadziła nas po swoim królestwie opowiadając o pasji swojego męża, który bierze udział w psich wyścigach. Ma już nawet pierwsze sukcesy. Ich chlubą jest około trzydzieści psów zaprzęgowych. W drodze do Gołdapi udało nam się tuż przed przyjazdem gości weselnych skonsumować, tak jak w dniu poprzednim, kartacze. Ale wykonane już inaczej. Niektórzy, zwłaszcza panie, wyczuwały te subtelne różnice smakowe. Wieczorem przybył zaproszony gość. Był nim pan Jaromir Krajewski - dyrektor Parku Krajobrazowego Puszczy Rominckiej, a także radny. Opowiedział nam o swojej Puszczy. O tym co jest w niej ciekawego. Dlaczego w ogóle się ją chroni. Ujawnił jakie pracownicy Parku mają bolączki i problemy. A później pozostawił nam duże ilości publikacji dotyczących Parku. Faktycznie opisy w nich zawarte pokrywały się z tym o czym mówił pan Jaromir W ten oto sposób dobiegło końca nasze spotkanie. W niedzielę rano wszyscy rozjechali się by dotrzeć przed nocą do domów. Niektórzy mieli jeszcze jakieś plany. Chcieli coś zobaczyć po drodze. Bo tak wracać i nic nie poznawać jest trochę głupio. Piszący te słowa na przykład zwiedził po drodze jeszcze Białystok, Hajnówkę, świętą Górę Grabarkę. Był w Drohiczynie, Siedlcach, Boguszycach, przy Niebieskich Źródłach. Co prawda droga powrotna do domu zajęła mu dwa dni, ale warto było. Zobaczymy jak będzie za rok, na spotkaniu które wstępnie zaplanowano na Ziemi Kłodzkiej.

Krzysztof Tęcza.